Elegant Rose - Double Heart "Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto." Jonathan Carroll: Wpis X

poniedziałek, 8 września 2014

Wpis X




               Kilka kanapek i sok. To był nasz posiłek, lecz ja nie byłam głodna.
-Pokarzę gdzie są rzeczy dla ciebie. –rzekł Marek i weszliśmy na poddasze. Było ono niewielkie, a światło dawała jedynie mała lampka. Na środku stała skrzynia, a w niej wiele sukienek, koszulek i spodni.
-Skąd wy…
-Nie pytaj. –uciął jedynie poczym, zszedł na dół, a ja niepewnie zabrałam się za przeglądanie ubrań. Otrzepałam je z kurzu i wyczyściłam poczym usiadłam na kanapie w głównej części.
-Będę mogła zobaczyć całą okolić? –zapytałam z zaciekawieniem.
-Pewnie, ale musisz z tym poczekać. Gdy Dawid wróci idziemy do miasteczka na imprezę. Przy okazji wszystkich poznasz. –rzekł Marek z uśmiechem. Ucieszyłam się. Zbliżał się wieczór, więc weszłam na poddasze i przebrałam się w luźną, związaną w talii sukienkę za kolana, w kwiaty. Zeszłam na dół, lecz nie znalazłam Marka. Wyszłam na zewnątrz, także go nie było jednak Dawid nadchodził z plaży, a z nim… nie mogłam uwierzyć… Florcia! Pomachała mi, a ja z trudem odmachałam.
-Cześć Marta! A ty myślałaś, że uda ci się uciec. –powiedziała, gdy podeszła do mnie bliżej. Dawid zostawił nas, a sam wszedł do chaty.
-Jak się tu dostałaś?! –zapytałam zaskoczona.
-Cały czas byłam w pociągu. Dawid przychodził i rozmawiał ze mną. Był naprawdę miły.
-Dlaczego nam o tym nie powiedział?
-Bo myślał, że wiesz. Zadbałam o to byś się nie dowiedziała.Chciałam zrobić ci niespodziankę. I proszę, udało się. –pokiwałam głową. Przynajmniej będę miała przy sobie kogoś równie nieobeznanego.
-A gdzie mieszkasz? –to chyba uzasadnione pytanie.
-Niedaleko. W miasteczku jest bardzo miła atmosfera, a Dawid zna tam wszystkich, więc załatwił mi miłe mieszkanie.
               Wieczorem ubrałam się w krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach w żółtym kolorze, a kilka minut później wyszłam razem z Markiem i Dawidem z chaty. Skierowaliśmy się na małą dróżkę w lesie. Księżyc prześwitywał między koronami drzew, a nocna bryza poruszała liśćmi. Nie szliśmy długo. Kilkanaście minut później zobaczyłam światła przeświecające przez pnie. Ukazały mi się drewniane chaty i wiele ozdób przy okrągłym podium. Kilka metrów od nas były stoliki, a trochę dalej bar. Stało tam także stoisko z koktajlami. Na tle zaś widać było plażę. Zaparło mi dech. Było pięknie.
-Wspaniale. –udało mi się jedynie wydusić, na co obaj zareagowali uśmiechając się do mnie.
-Twoja kuzynka zareagowała podobnie. –rzekł Dawid i dodał: -Idę pozałatwiać jeszcze kilka spraw. Trzymaj się Marka. –po tych słowach odszedł. Spojrzałam na ludzi bawiących się już i stwierdziłam ze zdziwieniem, że rozmawiają po Polsku.
-Wszyscy tu mówią po…
-Tak. Jak mówiłem to polska wioska, lecz każdy tu umie posługiwać się także Włoskim. Wszyscy tu się znają. Są tego i plusy, i minusy.-odwrócił się do mnie. –Mogę prosić? –zapytał i ukłonił się z przesadną elegancją, a ja zaśmiałam się i kiwnęłam głową. Wspaniała muzyka płynęła to z głośników to z podium, na którym ustawiali się artyści. Nie wiem ile piosenek przetańczyłam, ale z pewnością kilka setek, dlatego nie dziwne było, że opadłam na krzesło zmęczona.
-I, co? –zapytał brunet, a ja jedynie uśmiechnęłam się.
-Cześć Marek! Może przedstawisz nam swoją przyjaciółkę? –usłyszałam głos obok mnie. Stały tam dwie dziewczyny jedna wyższa i szczuplejsza z ciemnoblond włosami, a druga trochę niższa brunetka.
-Cześć. Ole poznajcie Martę. Marto poznaj Ole. –rzekł Marek z uśmiechem. Lekko się uśmiechnęłam i rzekłam:
-Bardzo mi miło. Wstałabym, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. –rzekłam i uśmiechnęłam się przepraszająco.
-W porządku. –powiedziała blondwłosa Ola.
-Nic się nie stało –rzekła druga i skierowały się do baru.
-Czy wszystko jest tu takie dziwne? –zapytałam lekko rozśmieszona, na co on podniósł jedną brew.
-Jeżeli to było dla ciebie dziwne to jeszcze nie znasz znaczenia tego słowa. Nie chcesz może czegoś do picia? –zapytał.
-Chętnie, ale dobrze wiesz, że ja nie piję. –powiedziałam patrząc na niego podejrzliwie, lecz on jedynie zaśmiał się i wstał.
-Oczywiście. –wstał i chwilę później znikł mi z oczu. Obserwowałam miejsce, w jakim była impreza. Zorientowałam się, że wszystko zorganizowane jest w najbardziej wysuniętej części wioski, która w gruncie rzeczy nie była taka duża. Jedynie kilka drewnianych domów stało po dwóch stronach drogi, co nadawało całości miłe wrażenie. Spojrzałam na księżyc i morze, które wyglądało przepięknie. Lekki wietrzyk bawił się moimi włosami i przypomniała mi się dobrze znana melodia, którą zawsze śpiewała mi moja mama. Uspokajała i dzięki niej czułam, że ona wciąż jest ze mną. Uśmiechnęłam się, a po policzku poleciała mi jedna łza, którą szybko starłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz