Elegant Rose - Double Heart "Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto." Jonathan Carroll: Wpis I

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Wpis I


Można powiedzieć, że jestem zwykłą dziewczyną, która chodzi do szkoły i się uczy. Można też powiedzieć, że jestem kompletnie szurniętą nastolatką, bo nie chodzę nałogowo na imprezy. Ale chyba nie jestem żadną z nich. Mam na imię Marta… nazwisko sami sobie wymyślicie… Rodzice zginęli. Ale dowiecie się wszystkiego…
Nareszcie zaczęły się wakacje…
Szłam krętą ścieżką przez park, była siódma rano, a ja już na nogach. Może to i głupie, bo pomyślicie sobie "To wariatka. Są wakacje!" Ale ja właśnie tylko w wakacje tak robię. O tej godzinie park jest zwykle zamknięty jednak przychodzę tu już kilka lat i pan Stanisław mnie zna. Właśnie park miał być pusty, a tu na moim drzewie siedzi postać, chyba chłopak ok. 18 lat i czyta książkę. Z początku podeszłam kilka kroków jednak po chwili cofnęłam się i stanęłam na moście wpatrując się w taflę wody. Stałam tak kilka minut aż mojej samotności nie przerwał czyjś głos:
-Hej, często tu przychodzisz? -Zapytał mężczyzna, który stanął obok mnie. Ja niezbyt paliłam się do odpowiedzi jednak mimo to on kontynuował. -Ja tu bywam tylko w niektóre wakacje. Uwielbiam to miejsce, gdy byłem mały chodziłem tu by trochę odetchnąć. -Urwał zdanie jakby nie chciał czegoś powiedzieć.
-Ja bywam tu tylko kilka razy w tygodniu a w wakacje codziennie.- Powiedziałam coś! Uwierzycie? Powiedziałam i to do nieznajomego! On tylko uśmiechną się do mnie lekko i ze spokojem i płynnością rzekł swoim melodyjnym głosem:
-Marek. -Krótko i zwięźle do tego wystawił do mnie rękę.
-Marta. -Uścisnęłam mu nieśmiało dłoń, a on na to miło rzekł:
-Piękne imię. Pewnego razu jakiś mądry człowiek rzekł: "Imiona nie są najważniejsze jednak są częścią naszej wizytówki." - Miał krótkie ciemne blond włosy i wspaniałe brązowe oczy. Był śmieszny i miły. Zaczęliśmy rozmowę...

-Ciekawi cię poezja? -Zapytał patrząc na mnie i opierając się nonszalancko o poręcz mostu.
-Tak. -Odpowiedziałam krótko jednak poczułam, że złapał mnie za rękę i podniósł ku górze, a ja dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wzięłam ze sobą 101 wierszy Wisławy Szymborskiej. To był mój ulubiony zbiór poetycki.
-Po tym widzę, że lubisz poezję nie gorzej niż ja. -A na dowód pokazał mi identyczny tomik o tym samym tytule. -Chodź bardziej przepadam za tym miejscem. A ty? -Na samym końcu specjalnie stawiał pytania bym się odezwała i wiem, że gdyby tego nie robił to wcale bym nic nie powiedziała. Ten chłopak był mądry.
-Też je lubię. -Rzekłam niepewnie. Rany, jaka ja jestem głupia. Co chwilę wołałam do siebie w głowie "Dziewczyno daj spokój!”.
-Nie lubisz rozmawiać, co? -Miał racje... Połowicznie. Spojrzałam na niego i rzekłam drżąca.
-Lubię. -A on na to uśmiechnął się szerzej. Niekoniecznie była to odpowiedź spodziewana z mojej strony, lecz zadowalająca... Przynajmniej mam nadzieję.
-Właściwie to jak się tu dostałaś, przecież park jest zamknięty?
-Mam znajomości. -Powiedziałam z widoczną ironią w głosie.
-Pan Staś czasem powinien przystopować z pobłażliwością i zaufaniem. -Już się go nie bałam, lecz byłam zirytowana tym, co powiedział, mimo że wiedziałam, że robi to z prowokacją. Odwróciłam się w jego stronę i wypaliłam:
-Czasem wydaje mi się, że wszyscy, których spotykam na mojej drodze są albo szaleni albo mają nierówno pod sufitem. Ty jesteś jednym i drugim. Pan Stanisław to mój przyjaciel i on jedyny mnie rozumie, więc przestań z tą nieufnością, bo jej na świecie jest już zbyt wiele. -Zakończyłam swoją przemowę i zgrabnie go wymijając pomaszerowałam w kierunku mojego drzewa. Złapałam się gałęzi i zręcznie wspięłam się na kilka pierwszych gałęzi. Zatrzymałam się na trzeciej i rozsiadłam się wygodnie, po czym otworzyłam swój zbiór na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Znów jednak moje zajęcie przerwał ten sam głos.
-Daj spokój. Martek. -Jego ton głosu był miły i godny moich słów, więc rzekłam jednak przed tym spojrzałam na niego z ukosa.
-Po pierwsze tak do mnie nie mów, a po drugie to nie znasz się na żartach. -Jednak po tych słowach wróciłam do swojej lektury. Nic nie usłyszałam jednak później. "Czyżby poszedł?" Z dołu jednak coś a raczej ktoś wtedy złapał mnie za rękę i śmiertelnie wystraszył. Spojrzałam w brązowe roześmiane oczy wściekła i zła jednak po chwili także się śmiałam.
-Wiedz, że nie tylko ty znasz się na żartach. -Rzekł Marek z wielkim triumfalnym uśmiechem. Był zabawny i nie wiedzieć, czemu przestałam się go bać.
  




Będę je umieszczać gdy coś będzie niejasne. Typu osoby lub coś podobnego...
Wyjaśnienia:
 Pan Stanisław Jabłuczyński - dozorca parku. Stary lecz przyjacielski. Mieszka w małej chatce w parku. Przez kilka lat gdy Marta przychodziła tam poznawała go bardziej. Jest zaufanym człowiekiem o miłej mowie :p

Tomik Wiesławy Szymborskiej - (wymysł autorki) Zbiór   poezji tej W. Szymborskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz