Można powiedzieć, że jestem zwykłą dziewczyną,
która chodzi do szkoły i się uczy. Można też powiedzieć, że jestem kompletnie
szurniętą nastolatką, bo nie chodzę nałogowo na imprezy. Ale chyba nie jestem
żadną z nich. Mam na imię Marta… nazwisko sami sobie wymyślicie… Rodzice
zginęli. Ale dowiecie się wszystkiego…
Nareszcie zaczęły się wakacje…
Szłam krętą ścieżką przez park, była siódma
rano, a ja już na nogach. Może to i głupie, bo pomyślicie sobie "To
wariatka. Są wakacje!" Ale ja właśnie tylko w wakacje tak robię. O tej
godzinie park jest zwykle zamknięty jednak przychodzę tu już kilka lat i pan
Stanisław mnie zna. Właśnie park miał być pusty, a tu na moim drzewie siedzi postać,
chyba chłopak ok. 18 lat i czyta książkę. Z początku podeszłam kilka kroków
jednak po chwili cofnęłam się i stanęłam na moście wpatrując się w taflę wody. Stałam
tak kilka minut aż mojej samotności nie przerwał czyjś głos:
-Hej,
często tu przychodzisz? -Zapytał mężczyzna, który stanął obok mnie. Ja niezbyt
paliłam się do odpowiedzi jednak mimo to on kontynuował. -Ja tu bywam tylko w
niektóre wakacje. Uwielbiam to miejsce, gdy byłem mały chodziłem tu by trochę
odetchnąć. -Urwał zdanie jakby nie chciał czegoś powiedzieć.
-Ja
bywam tu tylko kilka razy w tygodniu a w wakacje codziennie.- Powiedziałam
coś! Uwierzycie? Powiedziałam i to do nieznajomego! On tylko uśmiechną się do
mnie lekko i ze spokojem i płynnością rzekł swoim melodyjnym głosem:
-Marek.
-Krótko i zwięźle do tego wystawił do mnie rękę.
-Marta.
-Uścisnęłam mu nieśmiało dłoń, a on na to miło rzekł:
-Piękne
imię. Pewnego razu jakiś mądry człowiek rzekł: "Imiona nie są
najważniejsze jednak są częścią naszej wizytówki." - Miał krótkie ciemne
blond włosy i wspaniałe brązowe oczy. Był śmieszny i miły. Zaczęliśmy
rozmowę...
-Ciekawi
cię poezja? -Zapytał patrząc na mnie i opierając się nonszalancko o poręcz
mostu.
-Tak.
-Odpowiedziałam krótko jednak poczułam, że złapał mnie za rękę i podniósł ku
górze, a ja dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wzięłam ze sobą 101 wierszy
Wisławy Szymborskiej. To był mój ulubiony zbiór poetycki.
-Po
tym widzę, że lubisz poezję nie gorzej niż ja. -A na dowód pokazał mi
identyczny tomik o tym samym tytule. -Chodź bardziej przepadam za tym miejscem.
A ty? -Na samym końcu specjalnie stawiał pytania bym się odezwała i wiem, że
gdyby tego nie robił to wcale bym nic nie powiedziała. Ten chłopak był mądry.
-Też
je lubię. -Rzekłam niepewnie. Rany, jaka ja jestem głupia. Co chwilę wołałam do
siebie w głowie "Dziewczyno daj spokój!”.
-Nie
lubisz rozmawiać, co? -Miał racje... Połowicznie. Spojrzałam na niego i rzekłam
drżąca.
-Lubię.
-A on na to uśmiechnął się szerzej. Niekoniecznie była to odpowiedź spodziewana
z mojej strony, lecz zadowalająca... Przynajmniej mam nadzieję.
-Właściwie
to jak się tu dostałaś, przecież park jest zamknięty?
-Mam
znajomości. -Powiedziałam z widoczną ironią w głosie.
-Pan
Staś czasem powinien przystopować z pobłażliwością i zaufaniem. -Już się go nie
bałam, lecz byłam zirytowana tym, co powiedział, mimo że wiedziałam, że robi to
z prowokacją. Odwróciłam się w jego stronę i wypaliłam:
-Czasem
wydaje mi się, że wszyscy, których spotykam na mojej drodze są albo szaleni
albo mają nierówno pod sufitem. Ty jesteś jednym i drugim. Pan Stanisław to mój
przyjaciel i on jedyny mnie rozumie, więc przestań z tą nieufnością, bo jej na
świecie jest już zbyt wiele. -Zakończyłam swoją przemowę i zgrabnie go
wymijając pomaszerowałam w kierunku mojego drzewa. Złapałam się gałęzi i
zręcznie wspięłam się na kilka pierwszych gałęzi. Zatrzymałam się na trzeciej i
rozsiadłam się wygodnie, po czym otworzyłam swój zbiór na pierwszej stronie i
zaczęłam czytać. Znów jednak moje zajęcie przerwał ten sam głos.
-Daj
spokój. Martek. -Jego ton głosu był miły i godny moich słów, więc rzekłam
jednak przed tym spojrzałam na niego z ukosa.
-Po
pierwsze tak do mnie nie mów, a po drugie to nie znasz się na żartach. -Jednak
po tych słowach wróciłam do swojej lektury. Nic nie usłyszałam jednak później.
"Czyżby poszedł?" Z dołu jednak coś a raczej ktoś wtedy złapał mnie
za rękę i śmiertelnie wystraszył. Spojrzałam w brązowe roześmiane oczy wściekła
i zła jednak po chwili także się śmiałam.
-Wiedz,
że nie tylko ty znasz się na żartach. -Rzekł Marek z wielkim triumfalnym
uśmiechem. Był zabawny i nie wiedzieć, czemu przestałam się go bać.
Będę je umieszczać gdy coś będzie niejasne. Typu osoby lub coś podobnego...
Wyjaśnienia:
Pan Stanisław Jabłuczyński - dozorca parku. Stary lecz przyjacielski. Mieszka w małej chatce w parku. Przez kilka lat gdy Marta przychodziła tam poznawała go bardziej. Jest zaufanym człowiekiem o miłej mowie :p
Tomik Wiesławy Szymborskiej - (wymysł autorki) Zbiór poezji tej W. Szymborskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz