Elegant Rose - Double Heart "Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto." Jonathan Carroll: Wpis III

czwartek, 27 czerwca 2013

Wpis III



-Marta! Marta! Gdziesz ty poszłaś?! Maartaa!!! -To był głos ciotki i już wiedziałam, że wróciła z wyjazdu i skończył się dla mnie popołudniowy czas wolny. Spojrzałam na Marka, a on na mnie i powiedziałam smutna i przygnębiona:

-Muszę iść...

-Rozumiem. Mam nadzieję, że przeżyjesz, bo jutro chcę cię zobaczyć. -Zagroził żartobliwie, a ja uśmiechnęłam się do niego lekko.

-Cześć!

-Do zobaczenia! -Musiałam szybko wrócić na drogę żeby Monster nie wydzierał się na cały park, a gdy mu się pokazałam rzekł:

-No nareszcie! Jeżeli nie chcesz żebym zabroniła ci się wałęsania po parku to lepiej słuchaj się mnie. -Wskazał mi stronę końca parku, w który poszłam. Nie byłam smutna dzięki Markowi, lecz mimo to byłam zawiedziona.

    Florcia znów stała przy kuchni i patrzyła, co chwilę na telefon. Pewnie znów kolejny chłopak został singlem i czeka na wieści od Emilki i Jolki. Ciotka siedziała na przeciw mnie i jadła w spokoju swoją kolację. Ja wstałam od stołu, umyłam swój talerz i pomaszerowałam na górę. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam się w zamyśleniach. Pierwszy dzień wakacji i już zaczyna robić się ciekawie. Nie byłam śpiąca jednak mimo to poszłam się wykąpać i wskoczyłam pod kołdrę. Ten dzień to była miła odmiana.

    Jak zwykle zbudziłam się wraz ze wschodem słońca i poszłam się umyć i ubrać? Było już grubo po szóstej jak ubrałam się i wyszłam z domu. Mimo słońca rano zawsze było zimno, dlatego ubrałam na siebie pomarańczowy sweter z ciepłej bawełny. Przy wejściu przywitałam się z panem Stanisławem i poszłam wesołym krokiem przez wspaniały krajobraz parku. Do głowy przyszła mi jedna z piosenek, które słuchałam kilka dni temu i zaczęłam ją nucić, a po chwili niesiona rytmem i melodią zaczęłam tańczyć. Kroków nauczyłam się kiedyś od dziewczyn z klubu tanecznego. Kocham tę piosenkę... Taniec był trochę dziwny. Z zamkniętymi oczami szłam i wesołym uśmiechem szłam tanecznym krokiem.

    Nagle ktoś złapał mnie za rękę i zakręcił tak szybko, że chwilę musiałam postać póki nie odzyskałam równowagi. Spojrzałam na stojącego przede mną Marka z rozmierzwioną fryzurą.

-Witam rannego ptaszka. Widzę, że humorek na wysokim poziomie dzisiejszego dnia.

-Zgadza się. -Znów zaczęłam nucić ten sam fragment i ruszyłam w stronę mojego a raczej naszego drzewa. Jednak on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na tę samą dróżkę i w to samo miejsce, w którym rozstaliśmy się dzień wcześniej. Z wyczekiwaniem czekałam aż Marek odsunie część muru i przepuści mnie. Za parkiem nie było żadnych zabudowań. Tylko czysta łąka. Gdy wyszliśmy z małego zagajnika zobaczyłam ją w pełnym wymiarze była ogromna, usypana makami i stokrotkami. Zachwyt mój do dziś pamiętam. Wybiegłam kilkanaście metrów w przód nie wierząc, że za murem miałam taki raj. Położyłam się na kwiatach, trawie i zaczerpnęłam głęboki oddech. To miejsce było najwspanialsze na ziemi.

-Mogłabym leżeć tak cały dzień. -Powiedziałam do siebie.

-To zrozumiałe.-Chłopak usiadł obok mnie i zaczął zbierać kwiaty i coś dziwnego z nich robić. Jednak po chwili pochmurniałam i usiałam, po czym zaczęłam nerwowo wyrywać trawę z ziemi.

-Muszę ci o czymś powiedzieć... -Chłopak spojrzał na mnie niepewnie.

-Dobrze się czujesz? -Zapytał z obawą w głosie. -Wiesz, że jeżeli nie chcesz mi o czymś mówić to nie musisz. Uszanuję to.

-Wiem, ale po prostu chcę byś wiedział coś ważnego... -Spuściłam jeszcze bardziej oczy i ze ściśniętym gardłem rzekłam: -Chciałabym byś wiedział o moich rodzicach... -Chłopak był chyba zdziwiony, bo momentalnie ucichło wszystko, a głos miałam ja. -Oni chcieli... Chcieli... Mnie ratować...Gdyby nie ja to wciąż by żyli, a ja... Po prostu...-Nie mogłam powiedzieć ani słowa. Czułam, że po policzku spływają mi łzy i zaczynam się trząść. -...Ten strzał... Lufa wymierzona... Huk... Ta postać...Tata obsuwający się na ziemię... -Trudno był sobie to przypominać. To przeżycie... Ale ku mojemu zdziwieniu Marek podpełzł do mnie i objął. Już nie wytrzymałam i dalsze słowa mówiłam przez łzy. -...Później mama... To było straszne... Ja... Ja... To przeze mnie...-On wtedy przytulił mnie mocniej i wolno zaczął mówić:

-Pamiętaj, że ten wypadek był poświęceniem dla ciebie, świadectwo prawdziwej miłości. Twój ojciec i matka są z tobą i na pewno nie chcieliby byś płakała z powodu, że ich nie widzisz. -Wstał i powiedział jeszcze dla otuchy: -Nie warto być smutnym, gdy ktoś kocha  tak mocno. Uwierz mi! -Czułam, że jest ze mną. Zapragnęłam zobaczyć jego twarz, więc wstałam i odwróciłam się do niego. Stał całkiem blisko mnie. Objął ramieniem i zwrócił w stronę lasu, który rozciągał się kilka kilometrów od nas za łąką. –Jeżeli chcesz to pójdziemy tam niedługo -Las wyglądał dość dziwnie, jakby był na wzniesieniu. Ale nie widziałam dokładnie, bo był za daleko. Ale mimo to cieszyłam się, że mam obok siebie kogoś takiego jak Marek.

-Dziękuję. Już mi lepiej. -Odsunęłam się od niego i znów byłam uśmiechnięta. Spojrzałam na słońce, a później na park i rzekłam: -Muszę już wracać. -Marek posmutniał, ale wiedziałam, że się tylko ze mną droczy. Podeszłam do niego i się przytuliłam. Tak bardzo byłam mu wdzięczna. Marek objął mnie, lecz niepewnie jakby się czegoś bał. Zesztywniał nagle. Spojrzałam na niego, a później się odsunęłam. -Jeszcze raz ci dziękuję. Muszę już iść. -Wolno odwróciłam się jednak przez plecy rzuciłam jeszcze: -Do zobaczenia. -Poszłam niespiesznym krokiem do domu, w którym prawdopodobnie czeka już na mnie Florcia. Miałam racje...

    ...Choć nie do końca. Zostawiła jakiś list, w którym było coś dziwnego...

Droga Martusiu!

Ja i mama pojechałyśmy do Lublina, do wujka Stasia. Obiad masz w lodówce. Wracamy za dwa dni. Przepraszam, że nie dzwoniłam, ale to pilna sprawa, a ja wiem jak nienawidzisz wujka Stasia. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.

Całuję, Florcia.

    To już przesada! Żeby mnie zostawiać samą! Choć są i dobre strony... Ale i tak Florcia jest mi winna wyjaśnienia! Na razie to zostawię. Muszę coś zjeść. Nie do końca wiedziałam, co zrobić z tą sprawą, ale była jedna pewna rzecz. Mianowicie muszę zadzwonić, do  Florci. Musi mi wszystko wyjaśnić. Ale najpierw śniadanie. Wyjęłam z lodówki masło i posmarowałam nim bułkę przygotowaną na stole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz