Elegant Rose - Double Heart "Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto." Jonathan Carroll: Wpis VI

poniedziałek, 29 lipca 2013

Wpis VI




...Tak... A wspomnienia zostały. W każdym razie wróciłam do pytania Marka:

-Tak, znam.

-Podobno za tydzień wyjeżdża do swojej willi nad morzem i spytał mnie czy nie chciałbym pojechać. -Byłam zdziwiona tym, że Dawid kogokolwiek zaprasza do swojego pałacu, ale chyba nic bardziej mnie już nie zdziwi. -Zgodzę się, jeżeli ty pojedziesz ze mną. -Zamurowało mnie i stanęłam, a on zatrzymał się kilka kroków odjemnie.

-Ja?! -Jego spokojny głos prosił mnie bym się zgodziła, mimo że tego nie powiedział.

-Mówiłaś, że chciałabyś spędzić, choć jeden dzień nad morzem. A ty będziesz miała cały tydzień. -Teraz dopiero byłam w rozłamie.

-Muszę to przemyśleć.

-Rozumiem. -Podeszłam do niego i z wielką jak na mnie pewnością rzekłam:

-Tylko nie bądź smutny jak nie pojadę. -Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.

-Muszę już iść. -Zdziwiłam się jednak przytuliłam go na pożegnanie i poszliśmy w swoje strony.

    Nigdy nie byłam jeszcze tak zamyślona. Przez całą resztę dnia, aż do nastania wieczora rozmyślałam nad tą propozycją. Z jednej strony bardzo chciałam pojechać, bo to morze, plaża, zachody słońca... A z drugiej strony nie mogłam. Ciotka pewnie by się nie zgodziła, Florcia cały dzień jeździłaby za mną i śledziła mnie. Był jeszcze Dawid, którego nie widziałam od jakiegoś czasu. On mnie pewnie nie pamięta i jak z tego wybrnąć. Z jednej strony mogłabym mu odmówić i on o tym wie, ale z drugiej obwiniałabym siebie za to, że nie wykorzystałam szansy spędzenia z nim więcej czasu. Mówię oczywiście o Marku. Był dla mnie przyjacielem, jakiemu mogłam się zwierzyć ze wszystkiego. Ufałam mu.

    Słyszałam na schodach skrzekliwy głosy Monster. Wróciły. Chwilę później ciotka wtargnęła do mieszkania i z krzykiem pomaszerowała do pokoju. Tuż za nią weszła Florcia i przywitała się ze mną przytuleniem. Spytałam, co się stało z ciocią, a ona tylko wzdrygnęła ramionami i rzekła:

-Kto to wie...? A co tam u ciebie? Jak sobie poradziłaś? –Ja także wzruszyłam ramionami.

-Jakoś… nie było tak źle.

-No, przynajmniej miałaś więcej czasu dla siebie. Zazdroszczę ci. –uśmiechnęłam się do niej pociesznie. Poszłyśmy do stołu, na którym rozłożona była kolacja. Flora chyba się ucieszyła, bo odetchnęła z ulgą.

            Nie byłam pewna czy to prawda, ale Monster zgodził się! Nie trwało to nawet długo…

Późnym wieczorem, gdy ciotka siedziała przed telewizorem przełączając kanały przyszłam do niej i usiadłam w fotelu. Ona westchnęła i wyłączyła ekran.

-Dlaczego nie mogą dać jakiś normalnych filmów! A ciebie, co trapi? –zagadnęła z zaciekawieniem. Zdziwiłam się, ale zaczęłam:

-Miałabym prośbę… -ciotka wzniosła oczy ku niebu.

-Wykrztuś to!

-Dostałam propozycję wyjazdu na tydzień nad morze… -moja rozmówczyni skrzywiła się, ale ja szybko dodałam -…darmowego!

-A jedź sobie! Nie mam dziś humoru. Do długich rozmów. –nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam. Siedziałam jeszcze przez chwilę patrząc na nią zdziwionym wzrokiem. Ona tylko na mnie zerknęła i rzekła: -Bo się rozmyślę…

    Byłam szczęśliwa, że tego dnia powiem Markowi o tym, że jednak jadę. Nawet o wiele wcześniej wstałam i szybko ubrałam się. Byłam owinięta melancholią i radością. Wręcz podskakiwałam w stronę parku. Tuż przy samej bramie zastałam pana Stasia, który na mój widok uśmiechnął się.

-Dziś widzę panienka we wspaniałym humorkiem i nawet prędzej od Mareczka. -Nie tyle byłam zdziwiona, co zadowolona. Szybko przywitałam się z parkowym i w podskokach ruszyłam pod drzewo, ale w pierwszej chwili pomyślałam, że skoro jestem tak wcześnie to mogę jeszcze pójść na łąkę. Więc ruszyłam do muru. Kilka chwil później biegłam już po ukwieconym dywanie. Wspaniały krajobraz i świeże powietrze. Jednak nagle zobaczyłam jakąś postać pochyloną pośród traw. Poznałam rozmierzwiony kształt włosów i podkradłam się do niego. Skoczyłam mu na plecy, a on ze strachu aż się poderwał ku górze, a ja wciąż wisiałam mu na szyi. Miał zdziwiony wyraz twarzy jednak, gdy tylko spojrzał na mnie uśmiechnął się.

-Wystarczyło zwykłe "Cześć!". -Zdjął mnie z pleców i przytulił na powitanie. -Ładnie to tak straszyć innych? -Powiedział to z żartem, ale w taki sposób, że zaczęłam się śmiać. -To wcale nie jest śmieszne. -Powiedział to i zaczął śmiać się razem ze mną. Przestaliśmy dopiero po dłuższej chwili.

-Mam dobrą wiadomość. -Marek spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja rzekłam z podekscytowaniem. -Jadę nad morzę! -Marek uśmiechnął się jeszcze szerzej i krzyknął:

-To wspaniale! Kiedy możemy wyjeżdżać?

-Nawet dziś. Ciotka powiedziała, że mogę wyjechać. Aż mnie zamurowało, ale musimy to zrobić najpóźniej jutro, bo szybko zmienia zdanie. Ale cóż... -Musiałam wyglądać na uradowaną.

-Pewnie. Zadzwonię do Dawida i powiem, że możemy jechać za dwie godziny. Może być? -Zapytał się, ale ja bez zastanowienia zgodziłam się. Byłam podekscytowana i szczęśliwa jak nigdy w życiu, ale przede wszystkim byłam wdzięczna Markowi za to. Pomyślałam, że muszę się mu jakoś odwdzięczyć. Ale jeszcze nie wiedziałam jak...

    Czekałam z niecierpliwością na zakończenie rozmowy. Jednak nie mogłam się doczekać, więc by się uspokoić zaczęłam biec w stronę lasu i zarazem ledwo powstałe słońce. Ciepłe promienie  dawały mi jeszcze więcej radości. Cieszyłam się jak dziecko. Mijałam różnorodne rodzaje kwiatów i ziół. W pewnym momencie stanęłam. Wzięłam głęboki wdech i poczułam lato. Zapach lekkiego wiatru, wstającego słońca, nawet koloru kwiatów. Czułam się jak w raju. Nagle ktoś krzyknął i wyjął mnie spod płaszcza melancholii. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Marka biegnącego w moją stronę.

-Zgodził się tylko musimy się pospieszyć, bo jedziemy albo za cztery godziny albo za półtora. -Powiedział chłopak, gdy do mnie dobiegł

-Dobrze. –Pobiegłam w kierunku parku. –Do zobaczenia przy drzewie za pół godziny! –I już mnie nie było. Biegłam nie mniej szczęśliwa niż przedtem. Minęłam mur, później dróżkę „Złotych liści”, a przy bramie krzyknęłam do pana Stasia: „Jadę nad morzę!”. Ostatnią bramą była klatka schodowa mojego bloku. Szybko po schodach i wpadłam do domu. Bez żadnych wyjaśnień pobiegłam do mojego pokoju i zaczęłam się pakować. Dwie bluzki na ramiączka, jedne „rybaczki”, jedna spódniczka i oczywiście para… Nagle coś mną tknęło. „Przecież Marek mówił, że rzeczy będą tam na mnie czekać!” Wyrzuciłam wszystko na łóżko i spakowałam tylko dwa tomiki wierszy, szczęśliwą parę skarpetek i oczywiście mojego misia. Włożyłam tam jeszcze kilka niezbędnych rzeczy i zapięłam torbę. Gdy wybiegałam z pokoju wpadłam na Florcię i obie runęłyśmy na parkiet korytarza. Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam o jednej ważnej rzeczy… moja droga kuzyneczka.

-Już wyjeżdżasz? –Zapytała ze smutkiem.

-Tak. Niema chwili do stracenia. Muszę lecieć! –Chciałam wstać i szybko pobiec coś zjeść jednak tuż przy kuchni zatrzymała mnie znana, chuda dłoń Florci.

-Chwila, chwila. Dobrze wiesz, że chcę pojechać z tobą. Ale skoro nie mogę to, chociaż chcę się dowiedzieć, z kim jedziesz? –To pytanie było zrozumiałe, więc rzekłam wyciągając mleko z lodówki:

-Ze znajomymi. –Florcia spojrzała na mnie podejrzliwie.

-Może jaśniej?

-Nieważne. –Odpowiedziałam szybko jednak ona chyba zauważyła rumieniec na mojej twarzy.

-A właśnie, że dla mnie ważne. Z kim jedziesz? –Upierała się tak, że musiałam powiedzieć, bo by mnie zamęczyła na śmierć, więc choć niechętnie rzekłam:

-Z przyjacielem i znajomym. –Florcia aż nie mogła powstrzymać zdziwienia.

-Czyli, że z facetami?! –Jej niedowierzanie było podobnego poziomu, co moje zadowolenie.

-Tak. A czy to coś zakazanego?

-Nie, ale przecież… Jak ich poznałaś w ciągu zaledwie miesiąca wakacji… i żeby jechać z nimi nad morze? –Tym pytaniem trochę mnie zirytowała, ale czy mogę być zła, gdy czeka mnie kilka dni wylegiwania się na plaży.

-Znam jednego dość dobrze. To po prostu moja bratnia dusza, a drugi to jego przyjaciel, więc nie uważam by to było dziwne. A teraz dasz mi coś zjeść? –Florcia przestała mi zadawać pytania jednak wciąż na jej twarzy było widać zaciekawienie. Gdy skończyłam wstałam od stołu i w Pośpiechu zaczęłam zmywać naczynia. Byłam już trochę zmęczona Wlepiającymi się we mnie błękitnymi oczami, więc spojrzałam na nią i westchnęłam.

-O, co ci chodzi?

-Słyszałam, że w tym roku nad morzem Bałtyckim są dość silne i Porywiste wiatry, więc odradzałabym ci...

-Daj spokój! Wiem, że chcesz jechać ze mną.

-Tak właściwie to, dlaczego nie mogę? -Powiedziała to jak mała Dziewczynka, której czegoś się zabrania.

-Zachowujesz się jak małe dziecko. Dobrze wiesz, że jest już za późno.

-Florcia spojrzała na mnie pełna prośby jednak ja zbiłam ją jednym Rzutem oka zamiast słów "Dajże spokój!”. Skończyłam myć Talerz i skierowałam się ku wyjściu.  Narzuciłam na siebie lekką Kurtkę, złapałam swój bagaż i odwróciłam się do Florci.

-No nareszcie. -Odezwała się i przytuliła mnie na pożegnanie.

-Zaczynasz się zmieniać.

-I to nie wiesz jak. -Odstąpiła ode mnie.

-Porozmawiamy jak wrócisz. Tylko zdaj mi szczegółową relację.

-otworzyłam drzwi i jeszcze spojrzałam na nią.

-To cześć!
-Cześć! -Zamknęłam drzwi i szybko pobiegłam do parku. Była już Siódma, czyli za kilka minut mijało pół godziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz